W styczniu stwierdziłam, że nie ma sensu robić denka co miesiąc. Spójrzmy prawdzie w oczy, w denkach byłoby po dwa-trzy produkty. W ogóle sądziłam, że denko będzie się już pojawiać rzadko, jednak w lutym tak ruszyłam z kopyta ze zużywaniem, że z mojej torby na śmieci kosmetyczne dosłownie się wysypywało! Dlatego też dzisiaj jeden z moich ulubionych postów (i do pisania i do czytania;))
To wszystkie opakowania zebrane razem, kiedy wysypałam je na podłogę to sama sobie z wrażenia przybiłam piątkę. W końcu od początku roku ostro ogłaszam, że muszę denkować zapasy, do czerwca mam czas.
Na pierwszy ogień poszedł żel pod prysznic z Lirene, który pobił moją ukochaną isanę gruszka i melon. Żel znalazł się w ulubieńcach stycznia, zapraszam Was serdecznie
TUTAJ na pewno wrócę do niego.
Żel z bingo spa o zapachu migdałów otrzymałam od przyjaciółki. Żel pachniał jak aromat do pieczenia o zapachu migdałowym, dla mnie była to woń całkiem przyjemna, jednak konsystencja tego żelu była tak glutowata, że połowa z tego co wyciskałam cofała się do butelki, strasznie mnie to wkurzało. Nie kupię go ponownie.
Płyn do kąpieli luksja o zapachu pomarańczy i czekolady. Uwielbiam tę woń, szczególnie w chłodniejsze dni płyn nadawał się idealnie na wieczorne spa. Sam kosmetyk kosztuje też jakieś grosze i robi dość dużo piany.Kupię ponownie.
Antyperspirant vichy, to moje odkrycie w zeszłym roku. Produkt znalazł się w zeszłorocznych ulubieńcach września
KLIK nie wyobrażam sobie teraz żeby miało go zabraknąć w mojej łazience!
Dezodorant isany kupiłam sobie do pracy, był ok, ani nie zrobił mi krzywdy, ani jakoś super nie szalał. Lubię mieć takie mini wersje w torebce kiedy mam długi dzień przed sobą.
Dezodorant dove, zupełnie przeciętny. Skusiłam się na niego na promocji w rossmannie, te promocje są zdradliwe, zdarzało mi się kupować rzeczy, których zupełnie nie potrzebowałam, jak np ten produkt. Też tak macie?
Mydełko w kostce dove oczarowało mnie i na pewno będę do niego wracać, piękny zapach, a mydło nie wysusza.
Panią Walewską dostałam gratis przy okazji zakupów w Super Pharm, nie trafia do mnie i cieszyłam się, że się już skończyło.
Odżywka do włosów Juice Organics, mój ulubieniec. Zresztą jeśli ja przecinam opakowanie to już musi to o czymś świadczyć;) Recenzję odżywki znajdziecie
TU bardzo żałuję, że jest niedostępna w Polsce, bo chętnie bym ją kupowała.
Wielka odlewka odżywki treseme od mojej przyjaciółki.Starczyła mi spokojnie na miesiąc, bardzo fajny produkt o przyjemnym zapachu, ładnie nabłyszczał moje włosy, jednak czasami nie dociążał ich tak jakbym chciała.
Znowu wielka odlewka maski bingo spa, niestety nie pamiętam jakiej, ale jeśli mam być szczera to ja pomiędzy poszczególnymi produktami bingo spa nie widzę różnicy. Maska była całkiem ok, jednak nie na tyle żebym miała zamawiać ją online.
Żel-krem myjący z be beauty. Lubię ten krem do mycia twarzy, jest delikatny, nie ściąga mi twarzy a fajnie ją myje, raz na jakiś czas do niego wracam. Polecam serdecznie.
Płyn do demakijażu green pharmacy. Początkowo wydawał mi się świetny, z czasem jednak zaczął bardzo piec mnie w oczy. Naprawdę na koniec się z nim męczyłam, nie sądzę żebym chciała do niego wrócić.
Flos lek winter care, filtr spf 50+, bardzo lubiłam ten filtr na zimę i myślę, że będę do niego rokrocznie wracać.
Venita arctic, krem do stóp. Miałam go wieki, dosłownie. Założę się, że się przeterminował już dawno temu. Z tego co pamiętam to był to całkiem w porządku krem, jednak dawał raczej chwilowy efekt niż długotrwały, nie sądzę żebym do niego wróciła. Szukam czegoś lepszego.
Evree peeling do stóp. Taki zwyklak, niczym mnie nie zachwycił, wracam do peelingu z rossmanna. Tego nie kupię ponownie.
Szampon Dove, zwykły drogeryjny szampon, żadnej rewelacji. Raczej nie kupię ponownie.
W plastykowym pojemniczku miałam olej migdałowy, fajnie się sprawdzał, jednak oleje to tak wydajna sprawa, a ja mam ochotę testować inne, więc nie wiem czy do tego uda się wrócić. Niemniej polecam serdecznie.
Lactacyd to obowiązkowy produkt w mojej łazience. Wszystko inne mnie podrażnia.
Balsam do ciała z Bath&Body Works, kolejny ulubieniec stycznia.
KLIK piękny zapach, jeden z moich ulubionych, na pewno będę na niego polować. Używanie go to sama przyjemność.
Mydełko w piance kupiłam na blogowej wyprzedaży, nie zachwyciło mnie, ale było dosyć wydajne. Kuba lubi jak mydła do rąk ładnie pachną więc raz na jakiś czas kupuję mu takie pachniuchy, niech ma coś z życia;)
Płatki do demakijażu i mokre chusteczki to również stały punkt w mojej kosmetyczne. Akurat za płatkami carea nie przepadam, bardzo się mechacą i rozwarstwiają. Chusteczki babydream były świetne ze względu na zamknięcie.
Krem ziaja matujący nawilżający 25+. Zapraszam na
recenzję
Jakieś próbki i miniaturki. Na uwagę zasługuje mini szampon z Bath&Body Works (trzeci od lewej) jeśli będę miała okazję go gdzieś dostać to na pewno kupię pełnowymiarowe opakowanie. Rewelacyjny zapach i super oczyszczenie, jestem na tak!
Czarna gąbka konjac kupiona na targach look, to fajny gadżet, ale tylko gadżet, nic więcej. Przyjemnie masowała moją twarz, jednak szybko się zużyła i na dłuższą metę to droga impreza jest.
Dorosłam do decyzji aby pozbyć się mojej paletki sleek au naturel. Miałam ją już długo, rozwaliła się, a cienie zaczęły śmierdzieć. Myślę, że trzymałam ją tak długo z sentymentu. To była moja pierwsza paletka. Od niej zaczęła się moja makijażowa mania. Jeszcze nie tak dawno polecałabym na ślepo paletki ze sleeka, ale od jakiegoś czasu poznaję inne produkty i widzę, że jakość sleeka jest ok, ale nie powala.
Próbka podkładu l'oreal, bardzo fajny podkład, myślę że kiedyś skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie.
Kredka do brwi z essence w kolorze 005 soft blonde. Kolor dosłownie idealny, ale kredka była tak mocno woskowa, że ciężko się nią pracowało. Nie kupię ponownie.
Żel antybakteryjny z Bath&Body Works, zawsze muszę mieć przy sobie.
Próbka perfum escada, świetny, świeży zapach.
Seche Vite miniatura. Bardzo dobry top, ale zgęstniał super szybko, nie sądzę żebym kupiła ponownie.
Balsam do ust eos służył mi bardzo długo i świetnie się spisywał.
Mascara L'oreal wingcośtam, mająca imitować skrzydło motyla. Beznadziejna. Szybko wyschła, kruszyła się i łatwo rozmazywała. szczoteczka też szału nie robiła. Nie polecam
Lakier do paznokci eveline, przyjemny kolor, gorzej z trwałością.
Perfumy pure blanca, lubię ten zapach. Raz na jakiś czas do niego wracam.
Szminka mua o nieznanym mi kolorze, bo wszystko się wytarło. szminka była masakryczna, właziła w każde załamanie i nierówno rozkładała się na ustach, bezndzieja.
Żel do brwi elf. Żel dawał radę, ale szybko zaczął śmierdzieć stęchlizną, musiałam się go pozbyć. Szukam czegoś nowego.
Tusz do rzęs wibo. Dawał efekt naprawdę mocnych rzęs, ale baaardzo mocno się kleił i szczoteczka nabierała dużo produktu. Zdecydowanie nie każdemu przypadnie do gustu, moim zdaniem był całkiem ok.
Ufff to już wszystko. Naprawdę jestem z siebie dumna jeśli chodzi o to denko, udało mi się też pozbyć kilku rzeczy z kolorówki. Oby tak dalej a osiągnę swój plan pozbycia się zapasów:)
Mam też ogromną prośbę do Was.Szukam jakiegoś naprawdę dobrego, mocno nawilżającego kremu do stóp oraz trwałego przeźroczystego żelu do brwi. Możecie mi coś polecić? Będę wdzięczna:)